Nie spodziewałem się, że nadejdzie taki dzień, który będę mógł nazwać ostatnim. To, co nas spotkało, sprawiło, że wszyscy poczuliśmy się nieśmiertelni. Chociaż nie raz narzekaliśmy, a zespół wciąż dzieliły mniejsze lub większe sprzeczki, byliśmy szczęśliwi. Dano nam wyjątkowe możliwości i dbano o nas. Żyliśmy inaczej niż wszyscy i nigdy nie mieliśmy okazji zasmakować tego normalnego, szarego życia. Wydaje mi się, że na początku przede wszystkim dobrze się bawiliśmy. I ta wspaniała zabawa trwała aż osiem lat.
Do czasu ostatniego dnia. Nie byłem na niego przygotowany i kiedy się zakończył, czułem się całkowicie rozbity. Właściwie byłem wrakiem dawnego siebie. Może gdybym wiedział, zniósłbym to lepiej. Ale czy na takie dni można się w ogóle przygotować?
Pamiętam dom i okropne wujostwo, ale na szczęście tylko szczątkowo. Rodzice podrzucili mnie i moją siostrę jakiejś dalszej rodzinie, po czym zniknęli. Ciotka pewnie nie mogła zaprotestować i może dlatego tak bardzo nas nienawidziła. Nie miała szczególnych oporów i otwarcie pokazywała nam, że jesteśmy w jej domu niechciani. Przechowanki — tak nas nazywała, bo wciąż liczyła, że uda jej się nas gdzieś oddać. Właściwie brzmi to nawet dość uroczo, ale gdy ciotka mówiła cokolwiek do nas albo o nas, wręcz widziałem jad w kącikach jej ust. I gdy wreszcie nadarzyła się okazja, by pozbyć się przechowanków, zrobiła to bez wahania. Wujek nie miał zbyt wiele do gadania. Właściwie rzadko cokolwiek mówił, był całkowicie zdominowany przez żonę. Na pożegnanie szepnął mi do ucha jedno zdanie: musisz się teraz zaopiekować Susan, dobrze? Miałem jedenaście lat, a poczułem się jak dorosły mężczyzna, który otrzymał poważną misję. Postanowiłem, że moim priorytetem musi być teraz moja młodsza siostrzyczka. Tak postąpiłby twardziel, którym, jak każdy chłopiec, bardzo chciałem być. Była równie przerażona co ja, gdy wsiadaliśmy do czarnego samochodu z przyciemnianymi szybami. Oczywiście jako jej oficjalny opiekun nie mogłem jej tego pokazać, więc trzymałem ją za rękę całą drogę, a gdy patrzyła na mnie szklącymi się oczyma, szeptałem, że wszystko będzie dobrze. Wciąż czuję się dumny, że się wtedy nie rozkleiłem, bo mój spokój dodawał jej odwagi.
Wspomnienia z kolejnych dni zawsze były zamazane, a próba przypominania sobie czegokolwiek z tamtego okresu kończyła się tylko bólem głowy. Ale wszyscy domyślaliśmy się, że prowadzono na nas eksperymenty. Od tamtego dnia nosiliśmy na nadgarstkach metalowe opaski. Nie były ciężkie ani nie przeszkadzały w normalnym funkcjonowaniu, ale nie dało się ich zdjąć. Czuliśmy, że coś się pod nimi kumuluje i było to bardzo dziwne uczucie. Obiecano nam, że odkryjemy moc, którą powstrzymują, gdy tylko będziemy gotowi. Więc przygotowywaliśmy się.
Pierwsze treningi fizyczne odbywały się osobno dla dziewcząt i chłopców. Niektóre były czysto siłowe, inne ćwiczyły naszą szybkość czy też zręczność. Wiedzieliśmy, że idzie nam dużo lepiej niż szłoby to normalnym dzieciakom. Błyskawicznie opanowywaliśmy różne sztuki walki, czasem udawało nam się pokonać naszych nauczycieli, a oni tylko początkowo byli tym zaskoczeni. Zresztą dość szybko byli wymieniani na lepszych, silniejszych i bardziej doświadczonych, by mieli, czego nauczać w grupie trzech jedenastolatków, dziesięciolatki i dziewięciolatki. Poza tym odbywało się też mnóstwo zajęć teoretycznych, które mieliśmy rozpisane na kolorowych planach nad biurkami, by zachować pozory normalności. Uczyliśmy się rzeczy fascynujących, ale niektóre przedmioty były dość nudne. Peter jako urodzony dowódca najlepiej czuł się chyba na militarystyce, z kolei w przedmiotach ścisłych królowali Jason i Susan. Moja siostra musiała mieć do tego jakiś naturalny dryg, a Jason był synem znanego naukowca, który oddał go, dla większego dobra. Ja osobiście najlepiej czułem się na zajęciach fizycznych, a Lena początkowo nie za bardzo mogła się odnaleźć we własnych talentach. Uwielbiała samokontrolę, ale wydawało nam się, że są to zajęcia bezużyteczne. Do czasu aż zdjęto nam opaski.
Stało się to dokładnie po roku, kiedy znaliśmy się już dość dobrze, chociaż wciąż trzymaliśmy się na dystans. Susan starała się być blisko mnie, a ja pamiętałem o poleceniu wujka. Nie czuliśmy się jeszcze jak zgrany zespół. Okazało się, że do samego zdjęcia opasek przez ten rok przygotowywano specjalne pomieszczenia dla każdego z nas. Przypominały duże pudełka bez okien, a na środku stały maszyny, w które mieliśmy włożyć nadgarstki. Gdy zamknięto za nami drzwi, wykonaliśmy polecenie i opaski otworzyły się. Przeszliśmy to inaczej. Peter zatkał uszy rękami i zaczął krzyczeć. Jason wpadł w szał i cała sala wokół niego zaczęła płonąć. Lena wpatrywała się tępo w opaskę, która fruwała leniwie po sali. Susan doświadczyła tylko okropnego bólu głowy. Ja natomiast czułem ogromną energię płynącą wszędzie dookoła mnie i tak bardzo skupiłem się na tym wspaniałym uczuciu, że wszystkie żarówki w pomieszczeniu wybuchły.
Gdy udało nam się względnie opanować nasze zdolności, zostaliśmy zespołem do wynajęcia. Jeździliśmy na misje, załatwialiśmy rożne sprawy... dla mnie wszystko i tak zmierzało tylko do ostatniego dnia.
Witam na kolejnym opku w blogosferze! Na początek krótki wstęp z perspektywy jednego z bohaterów, ale narracja prawdopodobnie zmieni się od kolejnego rozdziału. Już niedługo blog będzie wyglądał przyzwoicie. Wiem, że dużo osób wpadło pospamować, a tu nie ma gdzie! Wszystkie zakładki pojawią się już wkrótce, a na razie zachęcam do komentowania rozdziału zerowego. Z pewnością odwdzięczę się, także możecie też powrzucać linki do siebie. Jak ktoś zna jakąś dobrą szabloniarnie, to byłabym wdzięczna za jakieś pomysły. I jeszcze jedna prośba — wszystkie znane mi sposoby robienia akapitów zawiodły, dlatego post jest taki okropny. Jak ktoś się na tym zna, to też zapraszam z propozycjami! Do następnego rozdziału (będzie znacznie dłuższy)!
Dobry wieczór.
OdpowiedzUsuńTradycyjnie zacznę od końca... Szablon najprawdopodobniej wygasł i trzeba napisać do autorki, czy da się go odzyskać. :) Co do akapitów, u mnie normalnie na bloggerze działają te z Worda, ale niektórzy mówią, że u nich nie... Polecam więc kody na blogspot, które wklejasz w arkuszu w zawaansowanych ustawieniach szablonu. Szablonarnie, które polecam:
graphic-luna.blogspot.com
wioskaszablonow.blogspot.com
prettysmilex.blogspot.com
land-of-grafic.blogspot.com
szablonownica.blogspot.com
Trochę zgrzytałam zębami na wzmiankę o okrpopnym wujostwie... ale cóż, klisze nie są złe, trzeba tylko umieć je dobrze wykorzystać i znać granice, a nie lecieć w schematy, bo tak łatwiej, rodzice nie będą się troszczyć o postać, zawadza, problem z głowy...
Potem mój niepokój minął i zaczęło się ciekawie. Trudno oceniać styl. To jedna wielka ekspozycja, ale, zrozumiałam, przedstawienie sytuacji, wstęp, oczywiście. Czekam więc na normalne sceny, uczucia i dialogi, przy których wyjdzie, jak naprawdę piszesz. Przy tego typu opisie trudno się jeszcze wczuć. Możesz to ciekawie rozwinąć, zaskoczyć mnie. Zobaczymy. Liczę na rozwinięcie relacji rodzeństwa. TTo potencjał na naprawdę dobrą więź i duet, który zdobędzie nasze serca.
Miłego wieczoru,
Fenoloftaleina.
kot-z-maslem.blogspot.com
Co do szablonu miałam na myśli, że zamówię coś dla siebie, ten jest tak czy inaczej tymczasowy. Z kodami kombinowałam, ale blogspot dzisiaj nie chce ze mną współpracować... Za stronki wielkie dzięki! :D
UsuńNo nie ukrywam, że nawiązań do chociażby Marvela może być sporo, ale robię to świadomie, a jeśli chodzi o klisze ogólnie — postaram się im nie ulegać, chociaż akurat brak biologicznych rodziców wpisuje się w sam pomysł. O tym więcej w kolejnych rozdziałach :) Ponieważ lecę trochę właśnie po "marwelowsku" to postanowiłam, że ekspozycja jest wskazana :D Dzięki za komentarz!
Jak dla mnie bomba. Trochę to wszystko tajemnicze... niby wiem, o co chodzi, ale tak naprawdę nic nie wiem :D Produkcje Marvela uwielbiam (zwłaszcza Iron Mana^^). Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Jestem typową babą i mam nadzieję, że pojawi się tutaj jakiś romansik... :D Pozdrawiam i życzę weny. Zapraszam również do siebie!
OdpowiedzUsuńSpokojnie ja też jestem typową babą, więc postaram się w tej kwestii nie zawieść!
UsuńCiekawie się zapowiada ;3
OdpowiedzUsuńPóki co nie jestem w stanie wypowiedzieć się czegoś więcej. Jestem padnięta po kilku godzinach nauki matmy :v
Obiecuję Na Anioła, że wpadnę w weekend lub piątek wieczorem i skomentuję porządnie :3
I mam pytanie: czy cała powieść będzie z perspektywy brata Susan czy później będzie 3os?
Pytam z ciekawości, bo uwielbiam 3os hehe
A co do komiksów Marvela, o których wspomniała poprzednia komentatorka... I LOVE IT :D Sokole Oko to mój ukochany XD i Czarna Wdowa :D
Liczę na wiele akcji, bitew, mocy ponadnaturalnej i... Po prostu czekam do następnego :D
Pozdrawiam cieplusio, weny dusio, inspiracji i weny :3
anielskie-dusze.blogspot.com
cieniste-senne-marzenia.blogspot.com
Zdecydowałam się w końcu na narrację w trzeciej osobie:)
UsuńNa wstępie to nie wiem czy rozdział zerowy, to odpowiednia nazwa. Wydaje mi się, że to jest po prostu prolog. Szablonarni żadnych nie znam, sama z nich nie korzystam, więc nie mam co polecać. Akapity mi robią się automatycznie, gdy wrzucam tekst z edytora tekstów, nieważne czy to Word, czy inny, to zawsze u mnie skutkuje.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że trochę wzbraniałam się przed przeczytaniem twojego opowiadania, bo są na nim póki co tylko dwa rozdziały, a z doświadczenia wiem, że nowi bloggerzy, zwłaszcza ci co nazywają swoje opowiadanie "opkiem" uciekają szybciej niż przyszli. Nie jestem też fanką SF i nie wiedziałam czego mogę się po tym spodziewać, bo zwykle nie czytam w twojej tematyce, ale pomyślałam, że co mi szkodzi, że mogę spróbować, że może mnie zaciekawi. Zaciekawiło oryginalnością i przywiało mi na myśl jeden z ulubionych filmów o tytule "Granice bólu" (jakoś tak, chyba tak brzmiał tytuł). Tam też były dzieci, też zamknięte, też przez chwile uczone, by potem ponownie zostać zamkniętymi. Oczywiście nie wiem jak akcja potoczy się u ciebie, ale mam nadzieję, że nie będą to takie głupotki jak X-Meni i inne tego typu (nie, nie obrażam tego gatunku i tego rodzaju filmów czy komiksów, po prostu dla mnie to bajki dla dzieci, takimi są w mojej ocenie i nic tego nie zmieni).
Na początku zakradł się mały błąd logiczny. Napisałaś, że bohater nie zaznał szarości nastoletniego życia, ale przecież on był nastolatkiem gdy opuszczał dom ciotki, miał jedeNAŚCIE lat. Może więc warto zamienić tam na "młodości" czy czegoś co nie wprowadzałoby w błąd. Ja oczywiście wiem o jakie uroki życia ci chodziło i że nie miał tu znaczenia dokładny wiek, a to co towarzyszy czasom np licealnym.
Zastanawiam się dlaczego rodzice oddali dzieci. Na chwilę obecną to najbardziej mnie interesuje.
Skąd wiedział jak zareagowała reszta na zdjęte bransoletki? Przecież byli zamykani w pokoju pojedynczo, a przynajmniej ja tak zrozumiałam z wyczytanej treści. Ponadto ciekawi mnie dlaczego ich moc nie uaktywniła się wcześniej. Bransoletki dostali dopiero w tym dziwnym instytucie, u wujostwa ich nie mieli. Przydałoby się tu jakieś wyjaśnienie, dopracowanie.
Póki co jednak jest całkiem dobrze, pewnie wpadnę tu za jakiś czas (2-3 miesiące) i jeśli blog będzie nadal funkcjonował, a opowiadanie trzymało poziom, to zapewne je nadrobię. Tak więc nie przejmuj się jeśli nie będę z twoim opowiadaniem na bieżąco, bo nie bawię się w to, nie ma to sensu, przy tak szybkich i nagłych zniknięciach większości blogów. Wolę czytać te rozwinięte, w których widać zaangażowanie bloggera nie tylko jako piszącego, ale też jako czytelnika.
„Się nie zdarza taka miłość...”
„Prawdziwa Legenda”
„Samotna Królewna”
„Na kartkach pamiętnika...”
„Zostaw uchylone...”
„Polecam co przeczytałam” – recenzje
„Taka Miłość, czyli moja twórczość” – blog autorski
Niefortunne słówko na początku poprawiłam :) W jakim kierunku to wszystko pójdzie? Nie wiem, ja również mam nadzieję, że nie polecę w stronę bajeczek i kiczu, ale zobaczymy. Kwestie rodziców i różnych innych spraw oczywiście w jakimś tam stopniu się później wyjaśnią.
UsuńSkąd wiedzieli jak zareagowali? Spędzili wspólnie kilka lat po tym zdjęciu, mieli czas na opowiedzenie sobie tego. A moce są wynikiem domniemanych eksperymentów.
Wielkie dzięki, że wpadłaś, zapraszam za te kilka miesięcy i mam nadzieję, że będę trzymać poziom (a może go podnosić?).
No cześć, zareklamowałaś się u mnie i widząc mało rozdziałów, postanowiłam podjąć się czytania, jak znalazłam w końcu wolną chwilę ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie z początku myślałam, że to będą takie flaki z olejem... Kiedy nagle coś się stało, co mnie zaintrygowało. No i przyznam szczerze, że zachęciłaś mnie do wgłębienia się w tę historię, aczkolwiek wszystko jest takie troszkę... No po prostu wydaje się dla mnie porzucone z emocji, naprawdę.
Brakowało mi tu kilku operacji słownych, które nadałyby więcej ciekawości dla czytelnika i pobudziło zmysły. Potem to nagłe przejście do wykonywania misji. Czuję niedosyt, a ten... prolog? Tak można to nazwać? - W każdym bądź razie, sprawia wrażenie, jakby był prototypem, wstępną wersją, taką niedokończoną.
Ale zaraz zajrzę do pierwszego rozdziału :)
Pozdrawiam
http://further-life.blogspot.com/
Początek może wydawać się taki bez emocji, bo jest z perspektywy dość rozbitej osoby. Poza tym to czysta ekspozycja :)
UsuńCześć ;)
OdpowiedzUsuńChociaż nie jestem jakąś wielką fanką fantastyki i zazwyczaj wybieram raczej opowiadania o innych tematykach, to Twój rozdział czytało mi się bardzo przyjemnie. Może nie było tu jakiejś wielkiej akcji, ale wzbudził moją ciekawość. Przede wszystkim zastanawiam się nad tym, o jaki "ostatni dzień" chodzi. Co się wtedy stanie? Zastanawia mnie również, co to za eksperymenty, na jakiej podstawie ci "naukowcy" wybierali swoje ofiary i co to wszystko ma właściwie na celu. Prolog czytało mi się bardzo dobrze, Twój styl jest płynny, przyjemny, a historia zapowiada się obiecująco ;) Wzbudza ciekawość, a to najważniejsze ;D
Jak znajdę chwilę czasu, to wpadnę na kolejne rozdziały ;)
Pozdrawiam!
zwycieze.blogspot.com
To jak do tej pory pierwsze opowiadanie sci-fi jakie znalazłam wśród blogów i bardzo mnie to cieszy. Uwielbiam sci-fi, chociaż bardzo łatwo odwalić coś tandetnego. Mam nadzieję, że Twojego opowiadania to nie dotknie, po samym prologu (czy rozdziale zerowym, jak to ujęłaś) nie mogę za wiele powiedzieć czy oczekiwać. Biorę się za kolejne z w miarę optymistycznym podejściem. Być może to przez sam początek tego rozdziału, który wydał mi się całkiem ciekawy, lubię takie monologi narratorów. Podoba mi się też, jako osobie szybko się rozpraszającej, długość tej części. Nie należy do zbyt długich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie: http://wszyscyjestesmyartystami.blogspot.com/
Zapowiada się ciekawie, chociaż za dużo na razie się nie dowiadujemy (jak to w prologach). W każdym razie zabieram się zaraz za I rozdział i zapraszam do siebie: http://dancing-with-the-devils.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Hellomybeloved :)